poniedziałek, 4 kwietnia 2016

Spójność w zawodzie, nie tylko coacha.

Spójność w zawodzie jest bardzo ważna. Przysłowie „ szewc bez butów chodzi” w zawodzie coacha, trenera, nauczyciela, finansisty i pewnie wielu innych, jest trochę nie na miejscu. Mówiąc ludziom, że wyznaczanie celów, działania, planowanie, wizja i rozwój są nieodłącznymi elementami sukcesu zarówno zawodowego jak i prywatnego, nie wyobrażam sobie, żebym ja sama tego nie robiła, praktykowała i uskuteczniała. Nawiązując do rozwoju właśnie, staram się, aby był, towarzyszył mi każdego dnia.
Pierwsze, dwustopniowe szkolenie dla kadry managerskiej - „Kierowanie zespołem i coaching” odbyłam w 2002 roku. Od tego czasu elementy obszaru coachingu wykorzystywałam w pracy z ludźmi na poziomie sprzedaży, zarządzania, szkoleń, budowania relacji. W 2013 roku postanowiłam zostać profesjonalnym coachem i ukończyłam studia podyplomowe Coaching. Ciągle było mi mało. Coaching powoduje, że człowiek chce się bardziej i bardziej rozwijać. Chęć dalszego rozwoju jak i  lekceważący stosunek do zawodu coacha spowodował, że natychmiast, jak tylko się o nich dowiedziałam, zapisałam się na studia magisterskie „Doradztwo i Coaching” z jednoczesną akredytacją ICF. Można kończyć kursy, szkolenia, studia podyplomowe, mieć zajęcia na innych kierunkach, jednak w tym obszarze zawodowym, dopiero tytuł licencjata, bądź magistra określa zawód. Taką możliwość udostępnia nam jedyna w Polsce uczelnia. Tylko na Collegium Da Vinci w Poznaniu można uzyskać tytuł Magistra Coachingu. Uczelnia pomaga swoim studentom w dalszym rozwoju i docenia ich wkład w uprawianiu zawodu Coacha, jak i rozpowszechnianiu samej idei coachingu. Dziękuję Collegium Da Vinci za usystematyzowanie i pogłębienie wiedzy teoretycznej, jak i praktycznej oraz docenienie w postaci umieszczenia mojej skromnej osoby na ulotce promującej kierunek „Doradztwo i Coaching”.

Zapraszam na studia w  Poznaniu na Collegium Da Vinci.

Anita Orzechowska, Profesjonalny coach








wtorek, 29 marca 2016

Wielkanoc, czas odrodzenia.

Niezależnie od tego, czy jesteśmy praktykującymi katolikami, czy nie, nadejście wiosny i święta Wielkanocne to czas odrodzenia. Jajko od starożytności jest symbolem narodzin nowego życia, chrześcijaństwo  wchłonęło tę symbolikę. Jako, że o polityce i wyznaniach lepiej nie pisać, nawiążę tylko do tego, co ważne dla dalszych rozważań. To napis w kościele był inspiracją do tego wpisu. Obok grobu Chrystusa postawiono lustro na którym naklejony został tekst: „Jezu ufam sobie”. Każdy, kto stanął przed lustrem i czytał napis widział swoje odbicie. Taka oczywista alegoria, przeniesienie odpowiedzialności za swoje życie na siebie. Nikt bowiem, nie jest odpowiedzialny za nasze sukcesy i niepowodzenia, tylko my sami. Nie wiem, jaki do końca był zamysł tego lustra i napisu, ale mi, osobie, która zajmuje się coachingiem, nasunęły się właśnie takie skojarzenia.  Jeżeli nie ufamy sobie, to komu jesteśmy wstanie zaufać? Jeżeli sami nie zawalczymy o własny byt, szczęście, miłość, to kto niby ma to za nas zrobić? Na czym polega zaufanie do siebie? Dla mnie ufanie sobie to poczucie własnej wartości, pewność, że to co robię robię dobrze, wiara we własne możliwości, znajomość swoich umiejętności i kompetencji, świadomość tego w czym jesteśmy dobrzy. Ufam sobie, dlatego podejmuje wyzwania, zmieniam siebie i innych, biorę odpowiedzialność za swoje czyny, konsekwentnie osiągam zamierzone cele. Ufam sobie i w związku z tym z każdego niepowodzenia wyciągam naukę, z każdej porażki biorę lekcję, to mnie wzmacnia i utwierdza, że obrałam właściwą drogę. Co mi w tym pomaga? Dobrze wyznaczone cele, dobry plan działania, małe kroki, zbalansowany czas dla pracy, rodziny i relaksu. Cztery dni bez telefonów, sms, maili, portali społecznościowych, tylko rozmowy, gry planszowe, spacery z najbliższymi i rozmyślania własne.
A Ty, ufasz sobie?

Anita Orzechowska Coach.

niedziela, 20 marca 2016

Jak rozmawiać z nastolatkami, aby nas słyszeli?


Rodzice nastolatków, często zastanawiają się jak to jest, że oni nie potrafią dotrzeć do swoich latorośli, a innym rodzicom jakoś to wychodzi? Okres buntu nastoletniego jest trudny dla wielu stron, rodziców, nauczycieli i samych nastolatków. Nie ma jednej recepty. Każdy młody człowiek reaguje inaczej, do każdego należy MÓWIĆ inaczej. Dorośli mają problem z dotarciem do swoich pociech, ponieważ nie nadają na tym samym kanale. To tak jakby stacja nadawała na falach długich a odbiornik odbierał tylko fale krótkie, nic tylko szumy i zakłócenia. To po naszej stronie, dorosłych, leży wyregulowanie nadajników i znalezienie kanału odpowiedniego dla danego nastolatka. Młodzież chętnie przychodzi do Aleksandry i do mnie na indywidualne sesje coachingowe, ponieważ idea samego coachingu oparta jest na partnerstwie, co podoba się młodym ludziom. Kiedy młody człowiek nie potrafi odnaleźć się w swojej rzeczywistości i zostanie wysłuchany, bez oceny, bez krytyki, zostanie zmotywowany, otrzyma wsparcie, dostrzeże swój potencjał - to inaczej zaczyna myśleć i reagować. Nastolatkowie potrzebują dyscypliny i przestrzeni do własnego działania, wymagań i trochę swobody. Nie można robić  wszystkiego za dzieci i oczekiwać, że jak jesteśmy zmęczeni lub zajęci, one zrobią coś od siebie, że wpadną na taki pomysł, albo zmuszać je do czegoś, na co nie mają ochoty.
Nastolatkowie mówią w informacji zwrotnej:
- „ Lubię z Panią rozmawiać, bo mnie Pani nie ocenia, moja mama robi to stale”…..
- „ Pani słucha tego co mówię, a jak rozmawiam z rodzicami, to udają, że słuchają, potakują a potem jest awantura, o to że nic nie powiedziałam, a ja mówiłam, ale mama nie słucha”….
- „ Kłócę się z rodzicami, ciągle powtarzają, że nic ze mnie nie wyrośnie, że mam się uczyć matematyki, mam zostać lekarzem, a ja nie rozumiem matematyki, wolę malować”……
Informacje zwrotne od kilkuset młodych ludzi dają do myślenia. Jak zatem mówić, aby nas usłyszeli? Rozmawiajmy z nimi, przez dialog, mówmy co czujemy:
Zrobiłeś to….., czuję się z tym nie dobrze.
Nie zrobiłaś tego o co prosiłam, czuję się przez to źle.
Zadawajmy pytania:
Co się stało, że tego nie zrobiłeś?
Jaki był powód tego, że to zrobiłeś?
Czego potrzebujesz? Co to dla Ciebie znaczy? Jak się z tym czujesz?
Syna wychowywałam „w stylu moich rodziców”, ma 22 lata i ciągle stoi do mnie okoniem. Od czasu, kiedy dużo więcej z nim rozmawiam i aktywnie słucham, nie kłócimy się, żyjemy w symbiozie. Córkę wychowuję w taki sposób, jaki pokazuję rodzicom na warsztatach. Ma 12 i pół roku, zrobiła swój plan dnia i tygodnia. Wie kiedy ma czas na naukę, gimnastykę, czytanie książek, grę na komputerze, relaks. W ciągu dnia każdą wolną, swoją i moją chwilę poświęcamy na rozmowy o rzeczach błahych i „problemach egzystencjonalnych”, jak to nazwała Patrycja. Jak każdemu nastolatkowi zdarza się jej unieść głos, „odpyskować”, „strzelić focha”, tak samo jak i mi, jesteśmy tylko ludźmi. Ważne jest, żeby o tym rozmawiać, mówić o swoich emocjach, „oczyszczać atmosferę”
Na warsztatach pokazujemy rodzicom, w jaki sposób rozmawiać ze swoimi dziećmi, prowadzimy indywidualne sesje z rodzicami, z ich dziećmi oraz spotkania trójstronne. Zapraszamy do współpracy w Bydgoszczy i Poznaniu.
Anita Orzechowska, Coach, Trener rozwoju emocjonalnego dzieci i młodzieży
Aleksandra Chmielnik-Rubczak, Coach, Trener rozwoju emocjonalnego dzieci i młodzieży

źródło: Głos Wielkopolski Magazyn Rodzinny 19.03.2016. strona 1- 3 – wywiad z Aleksandrą Chmielnik-Rubczak



środa, 13 stycznia 2016

Yhy ...yhy ...Gdzie ja szłam???


Yhy ...yhy ...Gdzie ja szłam???


Było minęło następne za rok, tak, tak święta i Sylwester mój jedyny w roku czas na zwolnienie tempa chociaż na chwilkę . Czas zastanowienia się, delikatnej refleksji z cyklu " gdzie ja szłam?" 
Tak jest co roku i tak też było i tym razem. Zwolniłam, telefon służbowy zamilkł, zapach ciasta i bigosu jak co roku mocno unosił się w całym domu, petardy i fajerwerki strzelały, szampan na Sylwestra się polał, a jednak było w tym czasie coś innego, coś "obcego".  Było, nie wiedzieć czemu, inaczej niż zawsze, jakoś tak mniej spokojnie? Mniej błogo? Czegoś brakowało, czegoś było za dużo? Nie wiem po prostu inaczej i choć jak co roku, tak i teraz znalazłam czas na moje przemyślenia, to jednak sensu i drogi szukałam jakoś tak wolniej, chaotycznie, bez przekonania.  Czyżbym się pogubiła? Ja człowiek od wyznaczania celów, upartego do nich dążenia pogubiłam drogę ...to niemożliwe myślałam i tłumaczyłam brak ogarnięcia poświątecznego: zmęczeniem , pogodą i innymi powszechnie stosowanymi wytrychami. 
Jednak drążyłam, bo coś było nie tak, co to za coach co pomaga innym, a sam nie umie pomóc sobie myślałam. No i znalazłam ...eureka kobieto! Jak doszłam do źródła mojego niepokoju, a w zasadzie do sedna tego co skutecznie wytrącało mnie z równowagi, cóż w prozaiczny sposób tak zwykły i codzienny, błahy i oczywisty ...po prostu czytając. Najpierw trafiłam na post mojej koleżanki "po fachu" , która podzieliła się z resztą świata na jednym z portali społecznościowych swoimi spostrzeżeniami z wypadu na sanki. Na górce, na którą wybrała się na zimowe harce było bardzo wesoło , zabawa przednia zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, iż zima nas w ostatnich latach nie rozpieszcza śniegowymi opadami. Jednak czegoś, a w zasadzie kogoś jej tam brakowało. Na górce doskonale bawili się 25 -35 latkowie, jeżdżąc i szalejąc na czym się dało, jednak  nie było tam dzieci. Aha... pomyślałam, a gdzie są teraz moje dzieci ....jak to gdzie? W swoich pokojach z telefonami przed nosem klikając w przedziwne stronki, zajmują się nie wiem czym. Śnieg za oknem nie był dla nich źródłem dobrej zabawy, nie był inspiracją do dobrej zabawy. Był tylko źródłem banalnego  stwierdzenia "śnieg spadła , ale biało". Cóż, zimno jest pomyślałam nie chcą niech nie idą, nie każdego w końcu kręci zima. I pewnie tak bym dalej myślała. Jednak szusując w internecie zamiast na śniegu natknęłąm się na pewien artykuł. Artykuł, który uderzył mnie "po oczach" tytułowym pytaniem: "Nasze dzieci to największe pierdoły na świecie?...". Przeczytałam z zaciekawieniem. I z przerażeniem stwierdziłam, że hoduję pod swoim dachem trzy pierdoły, moje trzy Skarby są zupełnie nie przystosowane do życia wśród ludzi. Moje Skarby... wymagające pochwał i bycia z nich dumnym, bo dostały 3+ w szkole, bo nakryły do stołu przed obiadem, bo są przecież takie wyjątkowe i cudowne. Cóż pewnie, że są dla mnie są najbardziej wyjątkowe jednak to moja wina, że nie umieją sobie uprać skarpetek ręcznie, czy pozmywać ręcznie naczyń, kiedy popsuje się zmywarka. Ręcznie umieją tylko włączyć komputer, telefon , obsłużyć tablet. To moja wina, że zmiatając im przysłowiowy pyłek spod stópek i  trzęsąc się, by się czasem nie przeziębiły, nie nauczyłam ich w mroźne dni, na zaśnieżonych polach szaleć i cieszyć się zimą. Co z Ciebie za matka pomyślałam i tak znalazłam drogę i cel. Mój cel na najbliższe lata składający się z małych celów i taki, do którego sama siebie poprowadzę: Nie wychowam "melepetów", nie wyhoduję przysłowiowych zombi, które nie wiedzą kim są. Znalazłam cel i tak właśnie odzyskałam swój spokój i dostałam odpowiedź na pytanie "gdzie ja szłam?".

Ola Rubczak, coach


https://plus.google.com/100213682765187059188/posts/1DLznEbZ7qE

poniedziałek, 4 stycznia 2016

Nie chcę mi się wstać…….


Nie chcę mi się wstać…….

Czy zdarzyło Ci się kiedyś, że nie chciało Ci się wstać do pracy, do szkoły, na studia, na spotkanie z kimś ważnym? Wiesz, że powinieneś, że musisz nawet, ale nie masz siły podnieść się z łóżka. Nie jesteś chory, za oknem znośna pogoda i tylko fakt, że musisz, że jesteś obowiązkowy, odpowiedzialny, bo trzeba skończyć szkołę, bo dobrze byłoby skończyć studia, bo masz rachunki do zapłaty i kredyt do spłacenia, powoduje, że zwlekasz się z łóżka. Mozolnie i z trudem myjesz się, ubierasz i wychodzisz z domu. A jak wyglądałoby Twoje życie, kiedy nie musiałbyś, tylko chciał? Co sprawia, że z ochotą w największą słotę, mróz, szarugę, czy niemiłosierny upał biegniesz, lecisz na spotkanie, imprezę, zakupy, urlop? A gdyby tak z uśmiechem na ustach, ale skąd wziąć ten uśmiech i radość? Motywacja, gdzie jej szukać? Znalezienie w sobie motywacji - to jedno z trudniejszych zadań coacha, pomóc klientowi znaleźć w sobie motywację.
Jak to jest u Ciebie? Sam sobie z tym radzisz, czy masz swojego coacha?

Anita Orzechowska
Coach