poniedziałek, 28 listopada 2016

Nauczyciel też człowiek?

Źródło zdjęcia: https://www.facebook.com/events/1797357410536650/permalink/1800040390268352/

Nauczyciel też człowiek?

Być może kontrowersyjne pytanie.
Ale....
Kiedy pytam młodych ludzi, co myślą o swoich nauczycielach, dreszcze mnie przechodzą, z podniecenia, przerażenia, zaskoczenia.
Którzy nauczyciele zapadli mi w pamięci?
Ze szkoły podstawowej.
Polonistki:
Pierwsza, chcąc pomóc mi w walce z dysleksją, wymogła na mnie pisanie pamiętników. Przez pierwsze lata pisania, dawałam moje wypociny do sprawdzania. Później, weszło mi w krew i pisałam nieprzerwanie do 19 roku życia. Kazała mi pisać tysiące razy wyraz "który", ponieważ nijak nie mogłam znaleźć do tego odpowiedniego skojarzenia i zapamiętać pisowni, co setny raz pisałam przez "u". W szóstej klasie stał się cud. Skojarzyłam nasze słowiańskie korzenie z językiem rosyjskim i "który" wymieniłam na "который", polonistka pochwaliła ten pomysł. Problem zniknął.
Druga - do perfekcji wpoiła mi zasady gramatyczne, nauczyła pisać rozprawki i czytać tekst ze zrozumieniem.  Kiedy pierwszy raz napisałam rozprawkę, po przeczytaniu, spojrzała na mnie i powiedziała: "Stać Cię na więcej, to nie jest na 5, ledwie na 4+" - tak, właśnie to zapamiętałam. To samo zrobiła, kiedy oddałam jej streszczenie z "Pana Tadeusza". Oba napisałam jeszcze raz, perfekcyjnie, na pełną zasłużoną 5, szóstek wówczas nie było.
Biologia
Nauczycielka od biologii, pokazała mi co to znaczy, że dzieją się cuda, że niemożliwe staje się możliwe. Wytłumaczyła bardzo obrazowo i zrozumiale, w jaki sposób zjawisko połączenia dwóch gamet, prowadzi do cudu, cudu życia. Potrafiła swoimi trafnymi wizualizacjami sprawić, że moja wyobraźnia mogła objąć, niewytłumaczalne wcześniej, zjawisko wyrośniętego wielkiego dębu powstałego z maleńkiego żołędzia. Chodziła z nami na spacery, pokazywała przyrodę z innej, niż książkowa, perspektywy.
Liceum
Polonistka
Rozkochała mnie w literaturze pięknej. Pokazała, że dorosły człowiek, będący nauczycielem, autorytetem formalnym, może być, a właściwie powinien być dla ucznia - partnerem. Prowadziła z nami dialog, długie, niekończące się dyskusje. Kiedy trzeba było, stawała za nami murem, jak opiekuńcza matka, innym razem była sroga, wyznaczała zasady i granice. Nikt jednak jej się nie bał. Nie było takiej potrzeby. Wzbudzała w Nas szacunek i podziw.  Dla mnie była niekwestionowanym autorytetem nieformalnym. Dzięki niej dotrwałam w liceum.
A co z resztą?
Reszta jest milczeniem.
Wszyscy nauczyciele odcisnęli piętno w moim życiu. Z jakiegoś powodu nie cierpię fizyki i "płynący prąd w kablu" przemówił stosunkowo nie dawno. Chemia odzyskała swoją utraconą pozycję dopiero na studiach, historii uczyłam się od podstaw sama i to akurat, może i dobrze. Matematyka pozostaje zagadką, bezproblemowa, płynnie przyswajalna, nigdy nie sprawiała mi trudności, kojarzy mi się z naszą rozbrykaną klasą z podstawówki, pełna figli i śmiechu.
Czego dokonały cztery wymienione wyżej panie?
- pierwsza - pokazała jak walczyć z trudnościami, że trzeba ćwiczyć i szukać rozwiązań, pracować na skojarzeniach, metaforach,
- druga - świetna obserwatorka, wiedziała, że tylko pozytywna uwaga wpłynie na moją ambicję,
- trzecia - swoim nietuzinkowym podejściem do uczenia rozpaliła we mnie miłość do matki natury,
- czwarta - kształtowała nasze postawy.
Właśnie takich nauczycieli potrzeba, nam rodzicom.
Zachęcam zatem do poszerzania swoich horyzontów.
W czasie warsztatów dla studentów pedagogiki, uczestnicy nauczą się jak udzielać pozytywnych znaków rozpoznania, jak motywować siebie i innych do poszukiwania rozwiązań, jak wyznaczać cele edukacyjne własne i uczniów, jak używać wizualizacji i metafor w celu dotarcia do potrzeb uczniów i w końcu jak kształtować postawy, własne i podopiecznych.
Zapraszam serdecznie
Anita Orzechowska, Coach

https://www.facebook.com/events/1797357410536650/permalink/1800040390268352/